20 marca 2015
Długo myślałem o tej wyprawie. Badania wydolnościowe organizmu, podatność na zmniejszoną ilość tlenu, długotrwałe przebywanie w naprawdę trudnych warunkach – wszystko należało sprawdzić. Miesiące ćwiczeń, przygotowań i gromadzenia sprzętu. W końcu podjąłem decyzję o wyjeździe. Plan zakładał wejście na wysokość I obozu, 2 dni aklimatyzacyjne, przejście do obozów II i III oraz 4 dni zarezerwowane na atak szczytowy (ścianą południową w pobliżu Kuluaru Ernesta), aby wybrać najbardziej dogodne okno pogodowe.
No dobrze, teraz trochę poważniej. Wzgórze Ernesta (304.9 m n.p.m.) to wzniesienie zaliczane w poczet Korony Sudetów Polskich, choć zgodnie z regionalizacją p. Jerzego Kondrackiego teren Obniżenia Podsudeckiego obejmuje swoim zasięgiem większy obszar i wznosi się ponad 400 m. Wejście i zejście zajmuje tylko samo czasu, ile przesłuchanie przeciętnego rockowego kawałka. Jest ono widoczne z drogi krajowej nr 35, przy której leży.
W tle widoczny jest zabytkowy wiatrak znajdujący się w miejscowości Komorów, do którego jednak nie ma ponoć wstępu.
W zagajniku na szczycie możemy znaleźć pień drzewa,
kilka kamieni,
norę w ziemi (atrakcja zdecydowanie okresowa),
przewrócony reper
i mnie opierającego się o drzewo (wspomniana wcześniej nora jest zdecydowanie bardziej powtarzalnym zjawiskiem).
Wzniesienie zostało oznaczone, a tabliczki widoczne tu w przeszłości nie zawierały literówki :-).
Przebieg trasy: