Położony jest w sercu Muttrah, przy promenadzie biegnącej wokół portu morskiego Mina Qaboos. Jestem przekonany, że niejednemu odważnemu błądzącemu nocą po jego ciemnych, szumiących jedynie wiatrem zaułkach podskoczyłoby nie raz ciśnienie, a przestraszyłby nawet szmer kota przeskakującego z dachu na dach. Błądzić można, wydawałoby się, bez końca. Co prawda idąc jedynie główną aleją przejście całości zajmie nam 5 minut, ale boczne odnogi ciągną się po kilkaset metrów! Od poranka do wczesnowieczornych godzin panuje tu wszechobecny zgiełk. Tłumy ludzi przemierzają wąskimi i długimi ścieżkami tego niewątpliwie jednego z bardziej rozpoznawalnych miejsc Muscatu, a może i całego Omanu. Sporo tu oczywiście turystów, ale również ludności lokalnej – Omańczyków i przybyłych do Omanu w celach zarobkowych Pakistańczyków czy Hindusów. Dzięki temu nie jest kolejną atrakcją stworzoną jedynie dla uciechy turystów, a miejscem tętniącym prawdziwym życiem. Czegokolwiek nie zechciała/zechciałbyś kupić, na pewno znajdziesz to na souku w Muttrah. Tak wygląda tradycyjny, arabski targ.
Wejście na targ od strony wybrzeża.
Wejścia na souk (23°37’16.0″N 58°33’47.0″E) na pewno nie przegapisz spacerując po portowej promenadzie. Zwróć również uwagę na jedną z tablic umieszczonych na murku wzdłuż niej, przedstawiającą właśnie słynny targ.
Główna aleja.
Ilość alejek z różnego rodzaju towarami przeraża. Kupisz tu pod jednym dachem złoto, kadzidło i mirrę. Aby uniknąć bólu nóg i kręgosłupa po wielogodzinnym krzątaniu się między straganami przydałaby się mapa targu.
Oman to jeden z nielicznych krajów, w których rosną kadzidłowce. Tak! Myślałeś, że ksiądz podczas bożonarodzeniowych obrządków pali syntetyczne wióry kupione w sklepie z dewocjonaliami? Całkiem możliwe, ale na targu w Muttrah znajdziesz bez trudu naturalne kadzidła i naczynia do ich palenia. Ich zapach jest zresztą wszechobecny w wielu muzułmańskich krajach. Osobiście fanem nie jestem, ale mogę polecić zakup małej puszki z drewnianymi wiórkami nasączonymi olejkiem z sandałowca. Długo chodziłem z nosem wlepionym w zawartość.
Wzdłuż głównej i kilku bocznych alejek znajdziemy kolorowe stoiska pełne tekstyliów, w tym szlachetnych paszmin i jedwabi, do zakupu których najczęściej namawiają sprzedawcy. Przywożone są one najczęściej z Indii, a że blisko, to i tanio. Delikatne szale są ok. trzykrotnie tańsze niż w Polsce. Jeżeli na szyi zawieszony masz aparat fotograficzny, poznasz na pewno sztukę perswazji tutejszych sprzedawców.
Jedyna elektronika obecna na tym straganie to urządzenie negocjacyjne zwane kalkulatorem i terminal kart płatniczych.
Popularne są tu także przeróżne przyprawy i olejki, w tym zachwalany wszędzie olej arganowy. Mimo, że sprowadzany, to kilkukrotnie tańszy niż w Polsce.
Po prawej stronie od głównego wejścia mamy długą uliczkę wypełnioną w całości sklepami z wyrobami z drogocennych kruszców. Wszystko mieni się tu od kilogramów wyłożonego na wystawach złota. W innym miejscu znajdziemy perfumy, porcelanę, przyprawy czy słodycze. Warto spróbować tutejszej halwy, czyli galaretowatego deseru robionego z wody różanej i tapioki doprawionych m. in. szafranem, orzechami i migdałami. Pycha! Ceny podlegają rozsądnym negocjacjom. Za dwa szale z paszminy w roku 2013 zapłaciłem 40 OMR (wówczas ok. 320 PLN) przy początkowej cenie 76 OMR, ale warto zaznaczyć że była to już spora obniżka.