8 listopada 2016

Z przygotowaniami przed wyprawą do Malty nie było jak z każdą inną wycieczką. Lista miejsc wartych odwiedzenia została zrobiona przeze mnie na szybko i nie zweryfikowana. Jeszcze godzinę przed wyjazdem na lotnisko przeglądałem strony internetowe w poszukiwaniu przydatnych informacji. Do przeglądarkowych „ulubionych” dodałem zdecydowanie mniej zakładek niż w przypadku poprzednich wyjazdów. Na szczęście kraj też jest mniejszy, dużo mniejszy niż odwiedzane do tej pory. Ostatecznie jakiś wstępny plan udało się przygotować. Na miejscu okaże się jak bardzo trzeba go będzie zmodyfikować. Niestety z góry musieliśmy odrzucić jedną z ważniejszych, historycznych, maltańskich atrakcji wpisaną do rejestru UNESCO, Hypogeum z powodu prowadzonych tam prac konserwatorskich.

Podczas dwuipółgodzinnego lotu kilkukrotnie wpadaliśmy w małe turbulencje. Lądowanie za to było typowo wyspowe. Długa ścieżka podejścia i wiatr bujający samolotem tak, że zaczynasz się zastanawiać czy pilot zjadł na pewno Snickersa czy też postanowił kłaść maszynę na grzbiecie. Otwarcie drzwi samolotu, bałagan z bagażami dopychanymi przed wylotem przez stewardessy w każde wolne miejsce nad głowami pasażerów i pierwszy powiew maltańskiego wiatru. Temperatura powyżej 20 stopni Celsjusza o godzinie 23:00. Będzie dobrze!

Transfer z lotniska i z powrotem zamówiłem poprzez hotel (13 EUR), tymczasem jeszcze podczas lotu obsługa poinformowała pasażerów o cenie 5 EUR w jedną stronę i 9 EUR w obie. Najprawdopodobniej jednak jest to cena startowa, zależna od miejsca docelowego, co potwierdzałby cennik na stronie internetowej oficjalnego przewoźnika www.maltatransfer.com. Przejazdy w obu kierunkach były planowe, a z hotelu kierowca odebrał nas wręcz z minutową dokładnością.

Przeglądając serwisy rezerwacyjne zdecydowałem się na hotel Il Palazin ulokowany w Qawra. Posiada on standard 4*. Wyposażeniem odpowiada to tej ocenie – niezależna klimatyzacja, basen zewnętrzny, basen wewnętrzny, darmowe WiFi, telewizor, darmowa lodówka, suszarka, sejf w pokoju, balkon z widokiem na basen i zatokę. Otrzymany pokój był duży, ok. 20 m2 plus łazienka. Ściany wymagają odświeżenia, ale nie jest źle. W łazience wanna z prysznicem. W holu czyścik do butów. Recepcjoniści bardzo mili i pomocni. Śniadania pozytywnie zaskoczyły nawet mnie, największego obżartucha jakiego znasz. Pieczywo – chleb tradycyjny, bułeczki mleczne, tost pszenny, tost razowy, słodkie rogaliki francuskie, mini-babeczki. Ciasto na deser. Pierwszego dnia babkowe z owocami, drugiego kostka w polewie czekoladowej z kokosem, trzeciego czekoladowe z bakaliami. Na ciepło jajecznica, jajka sadzone, boczek, pieczone talarki ziemniaczane, kiełbaski, grillowane pomidory, fasolka w pomidorach. Odradzam jedynie jajecznicę – wygląda i smakuje jak z proszku. Reszta pyszna. Zimne dodatki – spory wybór wędlin, sera, warzyw i sałatka owocowa. Również mleko, jogurt, cztery rodzaje płatków, miód i dżemy. Achh, jak mógłbym zapomnieć o wielkiej misce Nutelli. Jako przekąska co dzień inne owoce – kiwi, ananas, jabłko, pomarańcza. Najważniejsze to dwa ekspresy ciśnieniowe z dobrą kawą (czarna, biała, espresso, cappuccino, gorąca czekolada), co nie jest wcale standardem śniadaniowym. Kofeiny wystarczy na cały dzień :). Gdyby ktoś wolał zimne napoje, to są też soki i woda. Po drugim śniadaniu byłem pewny, że jeżeli przywiozę z Malty jakąś pamiątkę, to będzie to kilogram pomidorów. One smakują tu jak prawdziwe pomidory!

Malta

Pogoda na Malcie.

Przyznaję, że niepewność pogody byłą moją największą obawą przed wylotem. Chcąc uciec od polskiej, melancholijnej jesieni nie chciałem trafić na jesień maltańską. Zarówno w naszym kraju, jak i na Malcie wg różnych statystyk listopad jest miesiącem najbardziej obfitym w opady. Znamy to dobrze. Problemem jest to, że tam średnia ilość deszczu jest ponad 3-krotnie większa niż w Polsce! Jeżeli u nas leje, to co musi dziać się na tej małej wyspie? No dobrze, a jak ma się to do rzeczywistości? Przez cały tydzień nie zmokłem ani razu, choć jednokrotnie było blisko. Solidna ulewa szybko przyszła znad morza, dokładnie w momencie, kiedy wsiadaliśmy do samochodu. Na szczęście tak samo szybko odeszła. Temperatury w dzień oscylowały wokół 20 stopni, a świecące Słońce potęgowało przyjemne wrażenie. Do wody można wejść bez większego bólu i nie myślę o hotelowej wannie :).

Ceny na Malcie.

Bardzo uogólniając mam wrażenie, że Malta jest ok. dwukrotnie droższa od Polski. Dla przykładu, artykuły pierwszej potrzeby czyli piwa, kosztują w Troleey od 0.76 do 2 EUR. Tylko dla ścisłości dodam, że 2-litrowa woda 0.6 EUR. Paczkowany żółty ser od 10 EUR. Ceny w restauracjach zależne są jak wszędzie od ich położenia. Przy nadmorskich promenadach lub w centrach miast makarony można kupić od 7.50 do 10 EUR, dania mięsne od 11 do 14 EUR, a bardziej wyszukane nawet powyżej 20 EUR. Pizza to koszt minimum 9 EUR. W mniej atrakcyjnych miejscach ceny spadną o ok. 20%. Kawę kupisz za 1-2 EUR, podobnie wyceniana jest woda. Piwo w restauracjach podawane jest jako „normal” i „big”, przy czym stopniowanie tych przymiotników trzeba przesunąć o jeden poziom niżej w stosunku do polskich warunków. Będzie to odpowiednio piwo małe (1.5 EUR) i normalne (3 EUR). W barach 2/3 tego. Hamburger na Comino 4-6 EUR. Bilet na płynący 20 minut prom na Gozo dla dorosłej osoby ok. 5 EUR (w obie strony). Tygodniowy, nielimitowany bilet autobusowy (Explore Card) 21 EUR. Bilety wstępu do różnych atrakcji 5-10 EUR. Benzyna… 2.30 EUR za litr.

Komunikacja na Malcie.

Pierwszego dnia pobytu zakupiłem plastikową kartę Explore Card gwarantującą nielimitowane przejazdy wszystkimi liniami autobusowymi w obrębie wysp Malta i Gozo przez 7 dni od momentu pierwszego użycia. Przy każdorazowym wejściu do autobusu kartę należy zbliżyć do czytnika przy kierowcy i po krótkim piknięciu można zajmować miejsce. O ile jest :). Karta kosztuje 21 EUR, co jest dość dobrze skalkulowaną ceną. Bilet 2-godzinny (przesiadkowy) w okresie zimowym kosztuje 1.5 EUR, więc jest ona równowartością 14 przejazdów. Jeżeli zamierzamy jeździć jedynie bez przesiadek, to traci sens, ale chociażby moja planowana wycieczka do Blue Grotto wymaga użycia 4 biletów. Chyba, że przesiadki wypadną bez oczekiwania na kolejny autobus :). Podobnie dzień będzie wyglądał chcąc zwiedzić Vallettę, Trzy Miasta i Sliemę.

Maltańczycy potrafią łączyć ze sobą przepisy i zdrowy rozsądek. Jeżeli nic nie jedzie, możesz przejść przez środek skrzyżowania obok pilnującego porządku policjanta. Na drogach nie usłyszysz klaksonów poza ostrzegawczymi. Kiedy ktoś spieszy się z wjazdem na rondo (jest ich tu sporo), kierowca jadący z pierwszeństwem puści gaz, aby mu to ułatwić. Kiedy ktoś wyjeżdża z wąskiej uliczki bez widoczności dróg wokół siebie, podobnie. Wyobraziłem sobie w kilku takich sytuacjach Polaka uwieszonego na klaksonie, mrugającego długimi, gestykulując dłońmi i posyłającego stos ciepłych słów w eter. Spokojniejszej reakcji po naszym rodaku mógłbym się jedynie spodziewać gdyby miał zderzak do naprawy. Tutaj ludzie pomagają sobie.

Wracając z Rabatu autobusem linii 186 do Bugibba zauważyłem, że nie zatrzymuje się on na wszystkich przystankach trasy. Rano nie zwróciłem uwagi, czy w przeciwną stronę było podobnie. W wielu źródłach informacji o Malcie widziałem narzekania na ten fakt. Ja tymczasem uważam, że jest to bardzo dobre rozwiązanie. Wszystkie przystanki traktowane są domyślnie jak „na żądanie”. Pasażerowie na nich sygnalizują kierowcy chęć wejścia, a wysiadający naciskają rozmieszczone w całym autobusie przyciski. Dzięki temu czas przejazdu znacząco skraca się, a w godzinach szczytu niweluje straty czasu wywołane korkami. Ilość linii pomiędzy większością miast jest tak duża, że nie ma sensu kontrolować rozkładu jazdy, który oczywiście w tym wypadku będzie informował jedynie mniej więcej o częstotliwości odjazdów. Przychodzimy na przystanek i po kilku minutach coś podjedzie. Gorzej będzie w przypadku kierunków, w których linia jest jedna czy dwie. Niestety autobusy potrafią nie zatrzymywać się również gdy jest sporo ludzi w środku. Dużo zależy od woli kierowcy. Niektórzy potrafią słownie przesunąć pasażerów do tyłu pojazdu, żeby zwolnić trochę miejsca przy wejściu. Mimo wszystko zdecydowanie lepiej rozpoczynać podróż na dworcach autobusowych i w ich okolicach szukać noclegów.

Dostęp do Internetu.

Wielu turystów narzeka na szybkość wymiany danych przez sieci komórkowe. Może być to prawdą, bo dopiero co pojawiają się reklamy pierwszych sieci połączonych w 100% światłowodami. Między innymi z tego powodu nie zakupiłem lokalnej karty prepaid. Nie żałuję. Sieć w hotelu działa bardzo dobrze i wystarcza do sprawdzenia wieczorem poczty, ściągnięcia map czy nawet obejrzenia filmu online. Na Malcie bardzo powszechne są sieci WiFi. W wielu publicznych miejscach i w zasadzie w każdej restauracji sieci były dostępne, więc awaryjnie można z nich korzystać. Awaryjnie, bo po co tracić czas na siedzenie w wirtualnym świecie zamiast podziwiać rzeczywisty?

Malta